środa, 15 kwietnia 2009

Komisje Młodzieżowych Rad – tym razem na wesoło

Nic tak dobrze nie służy zaspokajaniu ambicji młodzieżowych radnych, jak powołaniu kilku komisji młodzieżowej rady.

Pierwsza sesja młodzieżowej rady miasta wygląda często bardzo podobnie. Kiedy przychodzi do wyboru przewodniczącego okazuje się, że kandydatów jest mniej więcej tylu co młodzieżowych radnych. W końcu każdy, kto dostał się do młodzieżowej rady, czuje się młodzieżowym liderem wybranym przez innych do pełnienia tej arcyważnej funkcji. Blichtr władzy i perspektywa ujrzenia swojego nazwiska w lokalnej gazecie często przysłania odpowiedzialność, jaka wiąże się z przewodzeniem grupie rówieśników.

Po pierwszym głosowaniu okazuje się, że kandydata z największą liczbą głosów poparło „aż” 2 czy 3 radnych. W tym momencie uruchamiają się mechanizmu żenującego spektaklu, który w polityce krajowej możemy obserwować mniej więcej raz na cztery lata. A więc zawieranie doraźnych sojuszy i koalicji, na zasadzie „my ciebie poprzemy jako przewodniczącego, a ty nas wyznaczysz na swoich zastępców”. Kiedy już po kilku turach takiego głosowania udaje się wybrać prezydium młodzieżowej rady (oblężone są jeszcze zwykle funkcje zastępców i rzecznika prasowego), okazuje się, że lwia część młodych radnych nie objęła żadnego stanowiska i nagle straciła zapał do dalszej pracy.

I wtedy pojawia się pomysł stworzenia kilku komisji młodzieżowej rady. Rozwiązanie w swej prostocie genialne! Przecież każda taka komisja może mieć przewodniczącego, jego zastępcę, no i oczywiście sekretarza. Liczba etatów do obsadzenia zaczyna równać się liczbie młodzieżowych radnych!

Czasami takie komisje są niezbędne ze względu na statut młodzieżowej rady. Intencje są szlachetne: młodzieżowa rada powołuje więc komisje na wzór komisji rady miasta, aby uczyć się zasad funkcjonowania samorządu lokalnego i jednocześnie efektywnej pracować.

W praktyce jednak aktywność komisji MRG kończy się w momencie ich wybrania. Okazuje się bowiem, że sztywne podziały, czasami przeniesione wprost z „dorosłej” rady gminy (znam przypadek, w którym młodzieżowa rada wybrała spośród siebie komisję do spraw młodzieży!) zupełnie nie sprawdzają się w grupie młodzieżowej. Bo niby czemu ktoś, kto chce wziąć udział w niektórych projektach komisji sportu i w jednym projekcie komisji kultury, musi zapisać się do obu tych komisji i pracować nad wszystkimi ich projektami? Jedynym sensownym argumentem „za” istnieniem komisji młodzieżowych rad jest edukacja samorządowa. W mojej opinii analogia do rady miejskiej jest o tyle nietrafna, że w praktyce komisje rady miejskiej i tak pracują w zupełnie inny sposób, niż komisje MRM. Więcej argumentów na rzecz stałych komisji w młodzieżowej radzie nie znajduję.

Rozwiązaniem, które w takim przypadku proponują Standardy funkcjonowania młodzieżowych radzespoły problemowe. Są one powoływane doraźnie, do wykonania określonej inicjatywy młodzieżowej rady. Mają one tę zaletę, że nie wiążą się z przypisaniem określonych funkcji czy stanowisk, a jedynie konkretnych zadań do wykonania. Jednym słowem pozostaje „czarna robota”, a formalne funkcje i tytuły trafiają do lamusa. W przyszłości zajmę się nimi szerzej blogu MRM.


Wreszcie na koniec obiecana porcja humoru. Młodzieżowa Rada Dzielnicy Śródmieście w Warszawie też powołała komisje młodzieżowej rady. Moją szczególną uwagę zwróciła jedna z tych komisji. Mianowicie Komisja Młodzieżowej Rady do spraw PROPAGANDY. Zobaczcie sami:

Komisja Młodzieżowej Rady ds. Propagandy


Zastanawiam się czy taka nazwa wynika z braku świadomości czy specyficznego poczucia humoru warszawskich młodzieżowych radnych. A może z jednego i drugiego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz